ArtykułyO fundamentach i oswajaniu się (felieton wigilijny)

Teoria postaw dowodzi, że każdy z nas reaguje na wydarzenia, na inne osoby lub na całe instytucje, z wynikającym z wcześniejszego doświadczenia pozytywnym lub negatywnym nastawieniem. Siła i znaczenie tego nastawienia są różne w zależności od ogromnej liczby czynników, wynikających z historii życia i wpływów środowiska na jednostkę. Jedno jest pewne: sam nasz proces poznawczy, przeżywane emocje oraz potrzeba reagowania w określony sposób, nie wynikają – jak chcielibyśmy o sobie myśleć – jedynie z obiektywnej oceny faktów, ale także z czegoś, co te fakty poprzedza, a co znajduje się w naszych głowach – z postaw. Postawy to w pewnym sensie nasze indywidualne filtry obiektywów, które powodują, że oglądając zdjęcia tych samych pejzaży, widzimy je jako istotnie różne. To jak w fotografii czarno-białej – każde zdjęcie jest czarno-białe, ale w zależności od tego, kto jaki filtr założył na obiektyw, otrzyma inny rozkład bieli, czerni i szarości na zdjęciu. Prawa chromatyki powodują, że czerwona czapka Świętego Mikołaja wyda się prawie czarna dla kogoś, kto zastosował zielony filtr i niemal biała dla obiektywu z czerwonym. W ślad za tym przychodzą różne reakcje emocjonalne i zachowania, bo jednym lepiej kojarzy się Święty Mikołaj z czapką ciemną, a innym z jasną.

Teoria postaw okazuje się niezwykle użyteczna dla wytłumaczenia fenomenu konfliktów w różnych społecznościach, w domach, w miejscach pracy. Pomaga zrozumieć dlaczego dwie osoby o podobnym wykształceniu, wieku, sprawności intelektualnej, czasem nawet deklarowanym systemie wartości, obserwując te same fakty, nadają im biegunowo różne znaczenie, wyciągają z nich skrajnie różne wnioski, a w konsekwencji stają po przeciwnych stronach jakiegoś sporu. Teoria postaw wyjaśnia też dlaczego fakty rzadko kiedy wpływają na zmianę przekonań. Pewnie każdy z nas doświadczył sytuacji, w której nawet najbardziej merytoryczna i odwołująca się do faktów argumentacja, nie zaowocowała zmianą nastawienia naszego rozmówcy.

Nasze postawy, zwłaszcza te które nazywamy uprzedzeniami, utrwalane latami, czynią trudne relacje coraz trudniejszymi. Słyszy się o rodzeństwach, które przez kilkadziesiąt lat nie zamieniają ze sobą słowa. Jako coachowie i mentorzy, na co dzień napotykamy w firmach bariery między ludźmi skazanymi na współpracę, którzy latami nie znajdują w sobie woli lub sposobu na ich przełamanie. Konflikty w zespołach, nieporozumienia pomiędzy liderami lub partnerami, to wszystko uderza w obie fundamentalne racje istnienia każdej organizacji – rozwój biznesu i tworzenie przyjaznego ludziom środowiska.

Boże Narodzenie to tradycyjny czas przebaczania i puszczania w niepamięć nieporozumień, które dzielą. Postulat przebaczania 77 razy dotyczy nas wszystkich. Pojednanie wymaga choćby odrobiny motywacji do zmiany swoich uprzedzeń, a następnie decyzji i podjęcia pracy w tym kierunku. Czekanie na nowe fakty po drugiej stronie konfliktu, z łudzeniem się, że zmienią moje nastawienie, jak dowodzi teoria postaw, jest drogą donikąd. Jedyną skuteczną metodą jest zajęcie się belką we własnym oku. Z moich własnych doświadczeń, także moich coachingowych klientów, wyłaniają się dwie strategie pracy nad własnymi przekonaniami. Pierwsza to droga, którą nazwałbym "fundamentalną". Polega na podjęciu pogłębionej refleksji, pomagającej skonfrontować swoje przekonania z deklarowanym systemem wartości. Program cooachingowy, dłuższy wyjazd na jakiś rodzaj "pustyni", medytacje lub rekolekcje, pomagają zobaczyć, że na przykład deklarowana postawa życzliwości, wyrozumiałości lub przebaczania stoi w jawnym konflikcie z zachowaniami wobec jakiejś konkretnej osoby. Droga "fundamentalna" potrafi doprowadzić nas do słowa "przepraszam", do wyciągnięcia ręki w geście pojednania, czasem do ugryzienia się w język we właściwym momencie. Droga ta, jak wiele innych dróg rozwoju osobistego, wymaga metody, przewodnika i procesu, a więc cierpliwości, zwłaszcza wobec siebie i swoich zachowań, które jeszcze przez długi czas będą miały tendencję do wracania w "stare koryto". Tu drobna uwaga: często jestem pytany, "dlaczego mam przepraszać, skoro to ja mam rację?". Odpowiadam wtedy, że konflikty nie są wynikiem tego, że obiektywnie masz rację, a ktoś inny jest w błędzie, ale że nie potrafiłeś przekazać swojej racji w wystarczająco efektywny sposób, bez naruszania godności drugiej osoby. No i zawsze pozostaje pytanie, czy rzeczywiście masz rację...?

Drugi sposób pracy ze swoimi przekonaniami, to droga "codziennego oswajania". Jeśli ktoś myśli o sobie jako o kimś bez charyzmy do publicznych wystąpień, nie musi zmieniać tego przekonania, by podjąć się takiego wystąpienia. To częsty temat "pracy domowej" w programach coachingowych, by ktoś wykonał aktywność niejako przeciwną do przekonań na własnym temat. Zwykle klient, wyposażony w pomocną strukturę czy mini-procedurę, bezpiecznie wchodzi w takie doświadczenia, z biegiem czasu zmieniając przekonanie na swój temat. Zwracam uwagę, że to jednak nie tyle same fakty tu działają, co osobiste doświadczenie, przeżycie czegoś i zauważenie, że "nie było wcale tak strasznie jak myślałem". Droga "codziennego oswajania" dotyczy też, jak najbardziej, przekonań na temat bliźnich. Im mniej ze sobą przebywamy, im mniej się znamy, tym więcej polegamy na doświadczeniach z przeszłości, które często tracą swoją moc czy aktualność, ale nadal żyją w naszych głowach, kształtując dzisiejsze kontakty lub powstrzymując nas przed ich podjęciem. Jeden z bohaterów kryminału Louise Penny mówi w pewnym momencie: Don't believe in everything you think! – nie wierz we wszystko co myślisz! No właśnie, natura naszych procesów poznawczych, które domagają się kompletnej idei drugiej osoby, jest taka, że brak aktualnych danych wypełniamy domysłami. Nie raz zadziwia nas jak dużo o naszych najgłębszych motywach "wie na pewno" osoba, z którą od lat nie rozmawialiśmy. Droga "codziennego oswajania" to zatem droga podejmowania kontaktów wbrew przekonaniom i odruchom przez nie dyktowanym.

Powyższe strategie nie usuwają potrzeby docierania do prawdy oraz jej odróżniania od fałszu. Skrajny relatywizm, głoszący szacunek dla każdego punktu widzenia, prowadzi do absurdów. Są przecież, nawet dziś, osoby utrzymujące, że Ziemia jest płaska, ale szacunek dla takiego poglądu oznaczałby brak szacunku dla prawdy. To ważne zatem, by bronić swoich przekonań – i dziś każdy ma do tego prawo – a jednocześnie nie ustawać w wysiłku odkrywania  prawdy, zwłaszcza tej leżącej u podstaw naszej cywilizacji, zwanej przez niektóre systemy filozoficzne prawem naturalnym.

Wracając do teorii postaw – warto wykorzystać czas Bożego Narodzenia do wypróbowania choćby jednego z przytoczonych sposobów pracy nad swoimi przekonaniami. Może dzięki temu łatwiej nam będzie zająć miejsce przy wspólnym wigilijnym stole, domowym lub firmowym, i z serca podzielić się opłatkiem z tymi, z którymi na co dzień układa nam się szczególnie trudno.