ArtykułyNie taki Chińczyk inny

Przyszło mi jakiś czas temu prowadzić trzydniowy team coaching dla polsko-chińskiego zespołu inżynierów i projektantów ze znanej międzynarodowej korporacji. Zespół na wskroś wirtualny: nasze warsztaty miały być ich pierwszym w kilkuletniej historii wspólnym doświadczeniem spotkania twarzą w twarz. Moja wiedza o Chinach i Chińczykach była potoczna i powierzchowna. Wiele słyszałem o tym, jak są różni od Europejczyków, na jak wiele rzeczy trzeba w kontaktach z nimi uważać, od dwuręcznego wręczania wizytówek poczynając, do zwracania uwagi, czy mój kieliszek nie wystaje ponad brzeg kieliszka osoby wyższej w hierarchii zawodowej lub społecznej.

Przygotowałem się solidnie; mój zespół wsparł mnie, wyszukując szereg artykułów na temat kultury Chin i pracy z Chińczykami, przeprowadzając nawet wywiad ze znanym specjalistą sinologiem. Planując zajęcia, pomyślałem jednak, że może nie ma co przesadzać z tym „byciem przygotowanym”. Rzecz, przynajmniej teoretycznie, powinna działać w obie strony – od nich również należałoby oczekiwać sprawdzenia co nas, Polaków, może urażać lub być wyrazem szacunkiem. Nie mając jednak gwarancji, że tak będzie, postanowiłem w ten sposób zaplanować zajęcia, by na samym początku uczynić temat różnic kulturowych, w możliwie bezpieczny sposób, przedmiotem otwartych wypowiedzi i dyskusji. Wykorzystałem „techniczność” i „internetowość” uczestników, dla których komputer i sieć są naturalnym narzędziem i środowiskiem pracy.

Pierwszym zadaniem, jakie dostali osobno Polacy i Chińczycy, było opracowanie, w oparciu o materiały wyszukane w internecie, prezentacji dla drugiej grupy narodowościowej. W oparciu o prostą strukturę mieli sobie nawzajem pokazać to, co sami uznają za najważniejsze do opowiedzenia o swojej kulturze, zwyczajach, upodobaniach, a także tematach wymagających szczególnej wrażliwości i delikatności ze strony cudzoziemców. Jakież było moje zdumienie, kiedy sami Chińczycy powiedzieli o swojej słynnej „twarzy”, którą tak chronią w obawie przed jej utratą. Dlatego też mają trudność w udzielaniu kolegom z Polski negatywnej informacji zwrotnej, bowiem troszczą się o ich „twarz” równie mocno jak o swoją. W dalszą część zajęć wchodziłem z dużym spokojem i wnioskiem na przyszłość, że niezależnie od rozmiarów różnic kulturowych, tym co wydaje się uniwersalnym środkiem do ich uszanowania, jest po prostu okazanie zainteresowania odmiennością i otwarte pytanie o to, jakich zachowań należy unikać, a jakie są mile widziane.

Zasadę tę miałem okazję sprawdzić parę tygodni później, prowadząc zajęcia w Stambule dla zespołu Turków. Tam od razu zapytałem, na co muszę być uważny i również od razu usłyszałem kilka ciekawych informacji, w tym niektóre podane zostały z dużą dozą poczucia humoru i zdrowego dystansu do swoich „narodowych” cech.