Pewna pani zwróciła się do mnie niedawno z zapytaniem, czym powinna się kierować, wybierając dla siebie coacha. W tym konkretnym przypadku chodziło o tak zwany „coaching życiowy” (life coaching), którego przedmiotem miały być jej różne dylematy. Jak to określiła, wie że powinna znaleźć osobę, z którą się będzie „dobrze czuła”, i której „będzie pewna”.
Wybór coacha to rzeczywiście ważna decyzja i to niezależnie od tego, czy rzecz dotyczy coachingu zamawianego prywatnie, czy też korporacyjnego, realizowanego w ramach organizacji. Z tym pierwszym sprawa jest na pozór prostsza. Klient jest jednocześnie sponsorem, czyli zamawiającym. Ma pełną swobodę wyboru coacha. Z drugiej strony jest mu znacznie trudniej uzyskać taki przegląd rynku, na jaki może sobie pozwolić wyspecjalizowana komórka w firmie. Polega zatem na poleceniach znajomych lub przegląda liczne strony internetowe, prezentujące sylwetki coachów.
Nieco inaczej jest w przypadku coachingu korporacyjnego, w którym to zwykle dział HR (odpowiedzialny za zasoby ludzkie) wybiera firmę, będącą dostawcą usług coachingowych lub ustala listę coachów współpracujących. Pracownik firmy - klient coachingu - może wtedy co prawda wybierać jedynie w obrębie osób wskazanych przez firmy lub tzw. freelancerów (wolnych strzelców) zaproszonych do współpracy, ale w zamian dostaje możliwość spotkania z kilkoma potencjalnymi coachami i wybrania tego, który najbardziej przypadnie mu do gustu. Dodatkowo na ogół ma gwarancję, że lista coachów, którą dostał, jest efektem starannego procesu selekcyjnego, dokonanego przez osoby mające doświadczenie w wybieraniu dostawców usług rozwojowych.
W każdym z opisanych przypadków dochodzi w pewnym momencie do spotkania klienta z jego potencjalnym coachem. Takie sesje próbne, zwane „castingami”, nie są uwielbiane przez coachów. Po trosze dlatego, że mało kto lubi uczestniczyć w sytuacjach, podczas których każdorazowo musi potwierdzać swoją wartość (być może wielokrotnie już udowodnioną w pracy z poprzednimi klientami). Ponadto często istnieje sprzeczność pomiędzy zrobieniem dobrego wrażenia na potencjalnym kliencie a dostarczeniem mu rzeczywistego wsparcia, które nie zawsze musi być dla interesanta doświadczeniem łatwym czy przyjemnym w odbiorze. Niemniej takie sesje próbne są praktyką powszechnie stosowaną i coachowie nie mogą się na nie „obrażać”. Teoretycznie również coach mógłby w wyniku takiej sesji stwierdzić, że z jakichś powodów nie chce z danym klient pracować (bo ten ma na przykład nierealistyczne oczekiwania wobec coachingu, których z definicji nie da się zaspokoić).
Sesja próbna jest decydującym doświadczeniem, które daje klientowi podstawę do decyzji o wyborze konkretnego coacha. Jakie zatem kryteria wyboru wziąć pod uwagę?
Klient powinien mieć do swojego coacha zaufanie jako do człowieka i fachowca (etyka, profesjonalny warsztat), a ponadto czuć dobrą „chemię”, która pomoże mu dokonywać osobistych odkryć i eksperymentów w atmosferze swobody, bezpieczeństwa i koncentracji na własnych celach. Z powyższego wynika, że podstawową przesłanką powinna być INTUICJA klienta. Warto jej zaufać i badać ją na różne sposoby. Ważne jest tak zwane „pierwsze wrażenie”, oraz ocena tego, jakie są efekty pierwszej sesji widziane z perspektywy kilku dni, czy nawet tygodni. Chodzi tu nie tylko o emocje, z natury rzeczy ulotne, ale też o to, czy po sesji pozostało cokolwiek inspirującego, dającego do myślenia, coś co okazało się choćby najdrobniejszą realną wartością. Miałem kiedyś sesję próbną z menedżerem, który był w przededniu ważnego wydarzenia firmowego. Uczyniliśmy je przedmiotem sesji próbnej. Kiedy po kilku miesiącach przerwy w kontaktach otrzymałem informację, że zostałem wybrany jako coach, właśnie ten temat wrócił w trakcie pierwszych sesji. Usłyszałem od klienta, że ta próbna sesja zmusiła go do pogłębionej refleksji nad sposobem, w jaki podchodził do określania celów wydarzeń z udziałem swojego zespołu.
Wybierając coacha oczywiście warto, na ile to możliwe, zasięgnąć opinii o nim i o firmie, w której pracuje. Można także poprosić o możliwość spotkania z jedną, ewentualnie dwiema osobami. Tu dygresja – z obserwacji, które poczyniliśmy w zespole coachów DBM wynika, że częściej castingi „wygrywały” osoby, które jako ostatnie prowadziły sesję próbną z danym klientem. Może to oznaczać, że na przykład dwie pierwsze brały na siebie trud zapoznania klienta z istotą coachingu, a dopiero trzecia wchodziła na przygotowany już grunt, mając większą szansę na skupienie się na problemie klienta, nie poświęcając już tak wiele czasu na „oswojenie” go z metodą. Klient niewiele może poradzić na „efekt trzeciego”, ale dobrze, aby był świadom, że tego typu zniekształcenia w odbiorze mogą mieć miejsce.
Pewnych działań NIE WARTO podejmować, dokonując dla siebie wyboru coacha. Po pierwsze: nie ma sensu spotykać się ze zbyt wieloma kandydatami. Może się tu ujawnić pokusa szukania coacha, który będzie „łatwy i przyjemny”, a jak już wcześniej napisałem, dobry coaching nie zawsze musi być doświadczeniem komfortowym. Nie warto też zmieniać coacha po pierwszych 2-3 sesjach. Zdarza się, że właśnie wtedy klient przeżywa pewien kryzys, zniechęcenie i wątpliwości co do tego, czy ten proces w ogóle ma sens. To w wielu przypadkach normalny etap, który wymaga od klienta konfrontacji z czymś niewygodnym lub trudnym, po to aby następnie przejść do pozytywnych rozwiązań.
Dobrze także odejść od stereotypu utrzymującego, że dobry coach to absolwent psychologii lub były terapeuta, czy wręcz przeciwnie – że menedżerowi może pomóc tylko ktoś, kto sam ma doświadczenia menedżerskie. Nie ma tu żadnej reguły, choć rozumiem, że dyrektor dużej firmy, w wieku trochę ponad czterdziestu lat może odczuwać opór przed odsłanianiem swoich słabości przed dziesięć lat młodszą osobą, o nieporównanie mniejszym stażu zawodowym i doświadczeniu życiowym.
Coaching jest w Polsce fenomenem nadal stosunkowo młodym. Istnieje wiele szkół kształcących kandydatów na coachów według różnych modeli i podejść. Wśród ich absolwentów są osoby będące już coachami z doświadczeniem lub dopiero wchodzące w ten sposób do zawodu. Kursy kończy także duża liczba osób, które znalazły się tam w sytuacji karierowego lub życiowego dylematu czy rozdroża. Na zajęciach usłyszały, że po ich ukończeniu mogą „iść w świat” i czynić go lepszym, coachując innych. To nieco bałamutne, ale kuszące wyzwanie trafia na podatny grunt, zwłaszcza u osób, które znalazły w coachingu rozwiązanie własnych problemów, uznając jednocześnie coaching za odpowiedź na pytanie „co robić dalej?”. Niejedna z nich to naturalny talent, ale wybierając coacha trudno to zidentyfikować, zwłaszcza w toku jednej sesji próbnej.
Wybierając coacha nie warto kierować się jedynie nazwą ukończonej szkoły, czy nawet okazywanymi certyfikatami. Te są ważne, a w przyszłości będą coraz ważniejsze i bardziej wiarygodne. Nic jednak nie zastąpi zdroworozsądkowej oceny kariery coacha i jego drogi do coachingu.
Mówiąc wprost: czy jest to profesjonalista, który żyje z coachingu (o co łatwiej dopytać) i realizuje w tej pracy swoje powołanie (o co już trudniej zapytać, a co klient w większym stopniu musi pozostawić swojej intuicji), czy też osoba, która coaching traktuje bardziej jako hobby.